Pensjonat Orla Perc: Clean and modern - See 65 traveller reviews, 34 candid photos, and great deals for Pensjonat Orla Perc at Tripadvisor.
Powstanie tego szlaku zainicjowali poeta i ksiądz. Obaj uważali, że chodzenie podniebnym szlakiem da ludziom poczuć wielkość Absolutu i pozwoli im, poprzez kontemplację piękna przyrody, zbliżyć się do Boga. Murowaniec o świcie jeszcze cichy, schroniskowa kuchnia nie działa, a w jadalni, przy długich drewnianych stołach tylko najzaciętsi jedzą swoje śniadania. Czuć charakterystyczny zapach schroniska, nie do podrobienia. Jak już przyjdą tłumy z dołu, zapach nie będzie taki wyraźny. Na dworze rześko. Też pachnie, ale zupełnie inaczej. Chłodne powietrze przepełnia ostra, trochę anyżkowa woń łopianów, które rosną chyba we wszystkich tatrzańskich dolinach. Za chwilę, trochę wyżej, po wyjściu z lasu już ich nie ma. Na podejściu robi się cieplej, kilkanaście minut dalej, kiedy ścieżka zakosami wspina się na Karb – nawet gorąco. Uwielbiam ten moment, wtedy człowiek wreszcie się budzi do końca. Ciało nabiera pewności ruchów, a mięśnie zaczynają pracować na pełnych obrotach. I myśli. Te też nabierają swobody, przelatują przez głowę niczym nie zatrzymywane, jedna goni drugą. Pozwalam im płynąć. Na Grani Kościelców myślę o Janie Długoszu. Nie, nie tym kronikarzu. O Janie Długoszu zwanym Palantem. Słynnym polskim taterniku, którego nie znałam, bo zginął na długo przed moim urodzeniem, w 1962 r. Właśnie na Grani Kościelców. Prowadził jakiś kurs wspinaczkowy dla wojska, nadzorował zespoły wspinające się na Zadnim Kościelcu. Spadł. W łatwym terenie, który dla takiego świetnego wspinacza jak on nie powinien być żadnym problemem. Najprawdopodobniej się poślizgnął. Ale wokół jego śmierci narosły legendy. Byli tacy, którzy mówili, że to zaplanowane samobójstwo. Inni uważali, że zapłacił za brawurę. Że tyle razy ryzykował życie – przechodził np. na żywca zimowe drogi, na których inni się asekurowali. Że igrał z niebezpieczeństwem, aż w końcu przyszło mu zapłacić cenę. Udawało mu się w trudnych ścianach, w Tatrach, w Alpach, na Kaukazie, to noga podwinęła mu się na łatwiutkiej grani. Bilans fartu i niefartu musiał się wyrównać. Sam Długosz był trochę mistykiem. Wierzył w te wszystkie nie do końca racjonalne opowieści o szczęściu i złym fatum towarzyszącym wspinaczom. Szlakiem Lenina Odganiam złe myśli. W końcu jestem tylko na zwykłej wycieczce. Jednak w dół z Karbu schodzę trochę ostrożniej niż zwykle. Zaraz zresztą czeka mnie długie podejście pod Świnicę. Kiedyś droga z Karbu szła bliżej zachodniej ściany Kościelca, można było obserwować wspinające się w tej pięknej litej skale zespoły. I przede wszystkim nie traciło się tyle wysokości. Ale ścieżka szła przez tereny świstaków. Żeby nie przeszkadzać zwierzątkom, Tatrzański Park Narodowy przeniósł ścieżkę niżej, co znacznie wydłużyło podejście. Na grani już nie czuję właściwie żadnego zapachu oprócz własnego potu. Za to nieziemski widok wszystko mi wynagradza. Pierwsza duża przełęcz za Świnicą to słynny Zawrat. Można tutaj dojść bezpośrednio z Hali Gąsienicowej innym, niebieskim szlakiem (to jakby ktoś chciał zrobić krótszy wariant wycieczki). Ten niebieski szlak, który idzie potem dalej, przez Pięć Stawów aż do Morskiego Oka, nazywał się kiedyś Szlakiem Lenina. Oznaczony był specjalną czerwoną gwiazdką namalowaną na białym górnym pasku znaczka symbolizującego szlak. – Ludzie ją ciągle wydrapywali – opowiadał mi kiedyś tata. – Dlatego wciąż wysyłali kogoś do poprawiania. Raz, w latach 60., widziałem faceta z dwoma puszkami niebieskiej i białej farby oraz malutką puszeczką z czerwoną i szablonem gwiazdki. On malował, a ja szedłem kilkaset metrów za nim i zdrapywałem to, co namalował. Zauważył i zaczął mnie gonić, ale uciekłem. Potem już przestali malować te czerwone gwiazdy. Ostatni raz chyba je odnowili w 1970 r., na tak zwany SRUL, czyli wielką imprezę zorganizowaną w Tatrach na stulecie urodzin Lenina. Przyjście na świat wodza rewolucji polscy turyści mieli uczcić rajdem po szlakach Lenina. Potem, w kolejnych latach, powtarzano rajdy. Wielu były bardzo na rękę. Każdy zakład pracy musiał dać urlop na udział w takiej ważnej imprezie. Ludzie mówili, że jadą na urodziny Lenina i mieli dzięki temu fajny wiosenny weekend w Tatrach (Włodzimierz Ilicz urodził się w kwietniu). Zawrat wiąże się jednak nie tylko z symboliką rewolucyjną, ale też z religijną. To tutaj zaczyna się słynna Orla Perć, szlak, którego powstanie zainicjowali młodopolski poeta Franciszek Henryk Nowicki i ksiądz Walenty Gadowski. Pomysłodawcy starannie wybrali jego przebieg. Zdecydowali, żeby szedł boczną, a nie główną, graniczną granią Tatr, bo w ten sposób będzie czysto polski, a nie polsko-węgierski. (Gwoli ścisłości wówczas „polskie” formalnie było austriackie, bo całe Podhale wraz z dziś polską częścią Tatr należało do austriackiej Galicji). Ksiądz i poeta uważali też, że chodzenie tym podniebnym szlakiem da ludziom poczuć wielkość Absolutu i pozwoli im, poprzez kontemplację piękna przyrody, zbliżyć się do Boga. Realizowali swój pomysł przez trzy lata: od 1903 do 1906 r. Ksiądz Gadowski na własnych plecach ponoć wnosił stalowe klamry i łańcuchy, które miały ułatwić turystom poruszanie się po grani. W 1904 r., tuż poniżej Zawratu, budowniczowie Orlej Perci umieścili w ścianie Zawratowej Turni blisko półtorametrową figurkę Matki Boskiej. Zrobili to z okazji 50. rocznicy ogłoszenia dogmatu o niepokalanym poczęciu. Figurka przetrwała do dziś i wiąże się z nią inna, późniejsza anegdota. 1 września 1939 r. dwóch taterników: Stanisław Wrześniak i Zdzisław Dziędzielewicz, poprowadziło tędy drogę wspinaczkową zwaną popularnie „Droga przez Matkę Boską”. Wyszli na wspinaczkę o świcie, z Zakopanego, jeszcze z wolnej Polski, a wrócili wieczorem już do miasta okupowanego przez hitlerowskie wojska. Za Zawratem ciągnie się najtrudniejszy odcinek Orlej Perci. Najbardziej chyba lubię Zmarzłą Przełęcz z tamtejszym Chłopkiem, czyli wielkim kamieniem ustawionym tak, że każdy, kto go widzi, zastanawia się, jakim cudem ta ogromna granitowa bryła tu się jeszcze trzyma. Podobno kiedyś spadnie. Może za rok, może za tysiąc lat, ale spadnie.
Hotels near Pensjonat Orla Perc, Zakopane on Tripadvisor: Find 304 traveler reviews, 11,171 candid photos, and prices for 488 hotels near Pensjonat Orla Perc in Zakopane, Poland.
Aby zebrać środki na leczenie skiturowca Tomka Brzeskiego, Maciej Starowicz jednego dnia przeszedł całą Orlą Perć i wszedł na najwyższy szczyt Polski.„Na początku czerwca obejrzałem reportaż o Tomku Brzeskim, który 1 kwietnia 2017 roku w czasie zawodów skiturowych w Tartach miał bardzo poważny wypadek. Do 9 maja był w śpiączce farmakologicznej .Od razu zastanawiałem się jak mogę pomóc, więc postanowiłem skontaktować się z kilkoma przedsiębiorstwami z rejonu Nowego Sącza i zaproponować zawarcie umowy dżentelmeńskiej o następującej treści: jeśli przejdę w jeden dzień całą Orlą Perć oraz zdobędę najwyższy szczyt w Polsce czyli Rysy to po drugiej stronie powstanie świadczenie, którego treścią będzie wpłata umówionej pomiędzy nami kwoty pieniężnej na konto fundacji ,,Fundacja na ratunek” która prowadzi zbiórkę funduszy na leczenie i rehabilitacje dla Tomka Brzeskiego.” – wspomina około 2 tygodniach do akcji przystąpiło sześć firm: Polskie Koleje Linowe, Wyższa Szkoła Biznesu z Nowego Sącza, Fakro, Zet Transport, Wiśniowski oraz Okręgowa Spółdzielnia Mleczarska z Nowego Sącza. Wszystkie te przedsiębiorstwa zadeklarowały wpłacić pieniądze na konto fundacji, jeśli Maciek przejdzie podaną powyżej Starowicz do realizacji zadania przystąpił w środę 9 sierpnia. Oto przebieg wyprawy:Przebieg mojej trasy od A do Z:Środa 9 sierpnia Wyjście ze stacji Kasprowy Wierch, wyjechałem tam we wtorek ostatnią kolejką i do 3 zostałem w poczekalni, kilka godzin przespałem na ławce 😉 szczyt Świnica przełęcz Zawrat Kozi Wierch Przełęcz Krzyżne Schronisko W Dolinie Pięciu Stawów, 45 min. odpoczynku, wymoczenie obolałych nóg w stawie- wielka ulga!! schronisko Morskie wyjście ze schroniska w kierunku szczytu Rysy, po drodze interwencja śmigłowca Topr (poniżej Buli) kobieta złamała nogę śmigłowiec zabrał ją do Rysy zdobyte, byłem ostatnim wchodzącym : ) Herbata i zupa pomidorowa ( chyba najlepsza na świecie : )) w Morskim oku, Toprowiec Jakub Brzosko który dowiedział się o akcji dla Tomka Brzeskiego i od odległości którą przebyłem postanowił mnie podwieźć na Palenice, za co byłem mu ogromnie wdzięczny. serdecznie go pozdrawiam!„Wspaniała wycieczka, która zostanie mi w pamięci do końca życia! W ciężkich chwilach myślałem o Tomku o tym ,że nie mogę teraz zrezygnować, że muszę zaliczyć całą tą trasę i wówczas otrzymywałem pokłady nowej energii, która doprowadziła mnie na sam szczyt. Będąc w drodze na Rysy, dokładnie przy łańcuchach zapytałem jednego z turystów ile jeszcze zostało mi na szczyt, usłyszałem następującą odpowiedź: „dasz radę, zostało Ci jakieś 30min, wycofując się teraz to będzie wielka plama na honorze” wyglądało na to jakby czytał w moich motywujące były dla mnie również smsy ze wsparciem od mojej narzeczonej Ani, rodziny oraz od żony Tomka Agnieszki Brzeskiej, którą chciałbym w tym miejscu bardzo pozdrowić!Pozdrawiam wszystkich, których poznałem w tym dniu na szlaku, ze szczególnym uwzględnieniem Karola z Gniezna, z którym maiłem wielką przyjemność schodzić z Rysów. Ponadto chciałbym podziękować wszystkim, którzy w jakikolwiek sposób pomogli mi w zrealizowaniu tej akcji sponsorom, prezesowi Fundacji Na Ratunek Sławkowi Konopce i wszystkim tym, którzy trzymali last but not least tą najwspanialszą przygodę mojego życia w całości dedykuję Tomkowi Brzeskiemu oraz życzę mu szybkiego powrotu do zdrowia!!!” – pisze firmy wywiążą się z deklaracji i przeleją na leczenie Tomka Brzeskiego łączną kwotę ok. 10 000 chylimy czoła przed Twoim pomysłem i samą zdjęć z wyprawy:fot. archiwum Macieja StarowiczaTagi: akcja charytatywna Orla Perć pomoc Rysy wycieczka wyzwanie zbiórka
Noc obfitowała w ciekawe atrakcje meteorologiczne. Podczas wieczornej przesiadówki Jacek poinformował o warunkach jakie mają być na dzień następny - wiatr 70km/h i temperatura -10 stopni. Wiatr tarmosił drzewa, deszcz tarabanił po oknach – jednym słowem pogoda idealna na zimowe wojaże.
PomysłKoncepcja o wybyciu w Tatry przyświeciła mi kilka dni wcześniej kiedy to Basia stwierdziła, że chce pojechać w Tatry i może na Orlą Perć. To jej „może” znaczy dla mnie zawsze jedno: chcę ogromnie bardzo i jestem gotowa mimo, że się boję. Kobiety trudno zrozumieć więc lepiej się nie zagłębiać, a mój prymitywny umysł musi sprawy sobie jakoś ułożyć. Delikatnie, ale stanowczo postanowiłem działać w tym trasy: Zakopane, rondo Jana Pawła IICel: Orla Perć cały odcinekKoniec trasy: Zakopane, rondo Jana Pawła IITrasa: Zakopane, rondo Jana Pawła II – Zakopane, rondo Jana Pawła II | praktyce wyglądało to tak:Zapis śladu z przejściaNajważniejszą i najbardziej problematyczną kwestią było uprządkowanie, a dobitniej pozbycie się na ten dzień naszych kochanym dzieci, największych Szczęść jakie posiadamy. Zagadałem nieśmiało więc do mojej Mamy, czy opcja zostawienia jej dwójki na cały dzień będzie w stanie ogarnąć psychicznie. Przebywanie z Jasiem i Stasiem to jak dzień w pracy, jednak nie przez 8 godzin, a praktycznie od wstania do wieczornego zaśnięcia. Babusia zgodziła się i już wiedziałem, że teraz w planowaniu będzie z górki. Brałem pod uwagę różne opcje. Czy jechać w jeden dzień wcześnie rano, czy jednak dzień wcześniej z noclegiem i porannym startem. Ze względu na czas pracy do 18 dnia poprzedzającego wyjazd doszedłem do wniosku, że dla mnie jako kierowcy nie głupim rozwiązaniem będzie położenie się do spania około 19:30 i pobudka o 2 w nocy. Łapiąc około 6 godzin snu można już jako tako funkcjonować. Taki koncept przyjęliśmy i tak postanowiliśmy nasz plan zrealizować. Pomijam ciągłe wahania i pytania Basi w stylu: „Dawno nie byłam w wysokich górach, nie wiem jak sobie poradzę”, „Boję, że nie dam rady w eksponowanym terenie”, „Dawno nie chodziłam, mam słabą kondycję”. Na wszystko mówiłem „Tak, Bara. Jedziemy, zobaczymy na miejscu”.Dzień wcześniejSklep ogarnąłem punktualnie kilka minut po 18 i od razu podążyłem w kierunku domu. Jaś już wcześniej wylądował u Babusi, jak się okazało był prawie cały dzień. Nasz złota Babcia wzięła małego Huncwota na całe 2 dni! Zajechałem do domu, spakowałem Stacha do samochodu z cały przybornikiem i wywiozłem gościa do Babusi. Dochodziła godzina spania, więc pomogłem dokarmić Jaśka i przekonać go do snu w łóżku, a nie w łóżeczku – tam było miejsca dla małego, ruchliwego Stasia. Po ogarnięciu młodych podziękowałem Mamie (nie mam pojęcia jak jej za to wszystko się odwdzięczyć – dajcie propozycję) i pojechałem do domu. Tam prawie wszystko było już przez Basię przygotowane. Wrzuciłem ciuchy do torby, dopakowałem swoje manele, zalaliśmy wodą wszystkie butelki i zapakowaliśmy plecaki. Mimo dobrego tempa w łóżku wylądowałem dopiero około 21 (jak zawsze, totalne opóźnienie). Łóżkowe rozmyślania dały mi świadomość, by wyjechać jeszcze wcześniej i dokonać ewentualnej drzemki na trasie. Przełożyliśmy porę pobudki z 2:00 na 30 minut po północy. Odleciałem relatywnie szybko, bardziej męczyła się Basia, która nie spała całą noc i próbowała nawet z lampką wina – to też nie pomogło. Dziwne podniecenie się jej trzymało w związku z niełatwą głośno zawył punktualnie. Otępienie w moim mózgu nie miało granic, czułem się przybity głową do ściany (a od strony ściany śpię) i miałem ucisk we łbie wszechogarniający. Oczy nie chciały się otworzyć. Obudziłem się ewidentnie w fazie snu głębokiego, z którego wyrwać się to była walka na froncie. Basia wstała szybciej, ja musiałem 15 minut zdzierać się z łóżka przy pomocy krzyków mojej Żony. Poszło! Wypiłem 4 szklanki wody, umyłem twarz litrami zimnej wody i spłukałem głowę. Trochę ruszyło, nastąpiło pobudzenie, ale z przebudzeniem mocy było o wiele za wcześnie. Miałem destrukcyjne myśli, ale jakby to mały Jaś powiedział: „Skoro powiedziałeś A, zrób GIEEE” 😀 Skoro tak mózg zaczął grać z ciałem powoli dochodziła do mnie świadomość egzystencji. Dopakowałem co trzeba do torby, zarzuciłem ubrania „do jazdy samochodem” i wybyliśmy na ciepły, ale rześki jeszcze nie poranek – środek nocy. Po drodze wstąpiliśmy jeszcze do mojej Mamy po 2 pary rękawiczek rowerowych (na łańcuchy) i w drogę!Trasa samochodemMinęła szybko i co najważniejsze bez walki! Po drodze pierwszy postój na kawę, drugi na siku i trzeci na romantyczne śniadanie w podzakopiańskiej stacji benzynowej. Uraczyły nas ciepłe bułki przegryzione surówką z marketu, a na deser przepyszne suszone owoce przegryzane bananem z dodatkiem orzechów z mieszanki studenckiej. Warto było tyle kilometrów nocą jechać, by dla samego śniadania z Moją Ukochaną Żoną spędzić te słodkie chwile 😊 Dalej nasza trasa powiodła w kierunku ronda kuźnickiego, gdzie postanęliśmy na jednym z płatnych to w drogę!Szybki przepak i dopak plecaka, zmiana ciuszków na trekkingowe, oddychające, najlepsze i jedynych słusznych marek i już byliśmy gotowi do drogi. Punkt 6:00 wybiła na zegarkach i w telefonach co stanowiło o naszym wybyciu w góry. Chmury wisiały, ale wg zapowiedzi miało się wypogodzić. Na rozgrzewkę asfaltowy odcinek do ulicy Przewodników Tatrzańskich, gdzie po 1,5 kilometrowym odcinku znaleźliśmy się na granicy Tatrzańskiego Parku Narodowego. Tutaj każdy wybierał dokąd chce iść: czy do Murowańca dwoma szlakami, a może Halę Kondratową, Nosal lub Kasprowy Wierch. Po bandzie jadąc koleją linową na tenże szczyt. Naszą trasą stał się niebieski szlak przez Boczań do Doliny Gąsienicowej. Po drodze wyprzedziło nas kilu biegaczy, my z kolei wolnym, ale konkretnym krokiem łykaliśmy trekkersów, którzy podobnie jak my rozgrzewali się w promykach leniwie prześwitującego znad lasu słońca. Łapiąc oddech i wyrównując rytm serducha zdobywaliśmy kolejne kilometry by w końcu wyjść z lasu i zobaczyć piękno otaczającej nas przyrody wraz z górami. Wszak kto nie lubi konsumować o poranku widoku na Giewont, Kasprowy, czy Beskidy z Turbaczem i Babią Górą na czele. Na trasie było jeszcze pusto, tym bardziej ochoczo maszerowaliśmy przed siebie. Do schroniska doszliśmy szybko, wewnątrz zainteresowała nas tylko toaleta. Po spełnieniu porannych potrzeb dalej podążyliśmy niebieskim szlakiem nad Czarny Staw Gąsienicowy by rozpocząć wspinaczkę na Zawrat. Po drodze spotkaliśmy miłą parkę, która też nosiła się z zamiarem urobienia całej Orlej. Chwilę razem kroczyliśmy w miłej rozmowie, jednak przyspieszyliśmy kroku z myślą, że pewnie nas dojdą po drodze i jeszcze parę słów wymienimy. Tak się jednak nie stało, do samego Zawratu byliśmy sami na trasie, w oddali tylko widząc turystów przed i za sobą. Na przełęczy też długo nie zagościliśmy by nie tracić wigoru, ani ciepłoty w wietrznym już terenie. Niebieski kolor zamienił się na czerwony i aż do Krzyżnego miał nam rozruch na BoczaniuDolina Gąsienicowa ze Świnicą i Kościelcem w tle. Zawrat i kawałek Orlej też się znajdzie 🙂Nad Czarnym Stawem GąsienicowymKaczek żeś nie widział?Niebieskim szlakiem na ZawratPod Zawrat też już łańcuchy się zdarząU wlotu Orlej Perci. Widok w kierunku Doliny Pięciu Stawów Polskich z Krywaniem po Matka Boska umieszczona przez Walentego GadowskiegoOrla Start!Początkowy trekkingowy szlak bardzo szybko wchodził w skały więc na dzień dobry aura tajemniczości i niedostępności. Odcinek z Zawratu do Koziej Przełęczy jest jednokierunkowy ze względu na skalę trudności i punkty, gdzie mijanki byłyby ogromnie problematyczne. Zasadniczo jest to najtrudniejszy odcinek z osławioną drabinką i manewrach w okolicach Koziej Przełęczy. Moim zdaniem na późniejszych odcinkach spotykamy podobną skalę trudności, tylko tych miejsc jest zdecydowanie mniej. Tutaj natłok ekspozycji jest zdecydowanie bardziej mnogi. Koncentrację wznieśliśmy na maksymalny poziom i tak w skupieniu ubraliśmy rękawiczki rowerowe zawsze stabilizując 3 punkty podparcia, by jedną kończynę mieć w powietrzu i szukać jak najlepszego chwytu. Na zejściu przy jednej z pierwszych ze skał spotkaliśmy dosyć wystraszonego turystę. Był to teren, gdzie zejście przodem nie było już bardzo możliwe, a na pewno ogromnie niebezpieczne. Trzymając się łańcucha rozmyślał jak zejść. Z pytaniem do nas poszukiwał odpowiedzi. Na tę od razu i bez wahania odpowiedziała Basia, by schodził tyłem i zawsze miał 3 punkty stabilne a jedną nogą lub ręką szukał najlepszego chwytu do złapania lub półki do postawienia stopy. Przetestował i bardzo szybko okazało się, że jest to dobre, wykonalne i nawet łatwe. Tutaj pada pytanie, czy tacy ludzie powinni iść na Orlą Perć? Czy nie lepiej zrobić coś łatwiejszego na początek jak np. Szpiglasowa Przełęcz lub łatwiejsze przejścia w okolicach Granatów. Czy ten teren i ten odcinek jest właściwy na naukę, a tym bardziej dla osób, które nie wiedzą co zrobić? Jegomościa już później nie widzieliśmy, zakładamy, że zszedł pierwszą możliwą opcją. Śmigło tego dnia nad Orlą nie zawitało, więc było to szczęśliwy dzień dla każdego śmiałka mierzącego się z tym szlakiem. Na zejściu do Koziej Przełęczy jednak helikopter nadleciał, kręcił się jednak w okolicach Doliny Gąsienicowej i Kościelca. Po pokonaniu znanej wszystkim drabinki, która na zdjęciach i w opisach jest uznawana za „Wielką Próbę” dostaliśmy się pod grań Koziego Wierchu. W rzeczywistości drabinka nie jest aż tak trudna, zdjęcia mogą wprowadzić w błąd. Jedno jest pewne – trzeba się z tym zmierzyć i zobaczyć jak to naprawdę wygląda. Każdy z nas inaczej odczuwa ekspozycję i zupełnie inaczej do tematu podchodzi. Na Kozim Wierchu spotkaliśmy już sporo turystów ze względu na łatwy, 100% trekkingowy szlak czarny wychodzący z Doliny Pięciu Stawów Polskich. Zdobyliśmy najwyższy wierzchołek polskich Tatr w całości posadowiony po stronie polskiej. Był to zarazem najwyższy punkt całej Perci i naszych zmagań – 2291 W towarzystwie tego szlaku i małych pielgrzymek podążających na Kozi zeszliśmy ze szczytu i dalej odbiliśmy czerwoną kreską w stroną tym odcinku najtrudniejsze jest zejście żlebem Kulczyńskiego. Brak ułatwień w postaci łańcuchów zmusza do myślenia i wysiłku by zawsze mieć się czego złapać i gdzie postawić stopy. Zeszliśmy dosyć sporo bardzo mocnym nachyleniem do miejsca, gdzie dobijał czarny szlak z Doliny Gąsienicowej. Wdrapaliśmy się na Zadni Granat gdzie znów było sporo turystów, którzy dochodzili na szczyt zielonym szlakiem. Po krótkim popasie i serii zdjęć udaliśmy się dalej przechodząc kolejny owiany tajemnicą i grozą punkt: PRZEŁĄCZKA! By którą przejść trzeba zrobić OGROMNY krok, ba! Nawet nie krok, tylko SKOK! Nie każdy jest gotów na tę próbę. W rzeczywistości Basia złapała się łańcucha, delikatnie się na nim oparła i trochę zawisła by zrobić krok i wesprzeć się na kolejnej skałce. Dla mnie był to trochę większy krok niż zazwyczaj. Pod stopami natomiast nie było 20 ani 30 metrów przepaści, tylko jakieś 3 i to Skrajnym Granacie czekały nas jeszcze Buczynowe Turnie, gdzie kilka zejść i wejść po skałkach były pokroju punktów w okolicach Koziej Przełęczy. Odcinki co prawda krótkie, ale wymagające ogromnej koncentracji. Na sam koniec popełnienie gafy mogło by być tragiczne w skutkach. W końcu teren stał się delikatnie trekkingowy, po pokonaniu ostatniej skałki przed nami pojawiła się niewielka przełęcz z tabliczką po środku. Zrobiliśmy to! nie był jednak koniec atrakcji. Po małym popasie ruszyliśmy żółtym szlakiem w Dolinę Pańszczyca by dowlec się do Murowańca. Szlak ten dłuży się niemiłosiernie, tym bardziej, że już sporo było dzisiaj za nami. Byle do przodu, mijając po drodze Czerwony Staw oraz 2 garby odchodzące od Żółtej Turni pojawiliśmy się na punkcie widokowym, skąd dostrzec można było charakterystyczny, zielony dach Murowańca. Jeszcze tylko spore siodło, krótkie podejście i wylądowaliśmy przy schronisku. W środku tłok ludzi, kolejki przy kasie i jeszcze większe oczekujące na zamówienia skutecznie nas przegoniły z przybytku. Nie ściągając plecaka udaliśmy się niebieskim szlakiem ku rozwidleniu. By było przyjemniej i trochę inaczej wybraliśmy wariant zejściowy Doliną Jaworzynki. Wariant ten było podyktowany także nadciągającą chmurą i silnym wiatrem, który gnał w naszą stronę. Deszczu uniknąć się nie udało. Pierwsze ulewa spadła na nas ścianą deszczu na mocnym zejściu. Następnie zdążyliśmy wyschnąć i tak uradowani doszliśmy do Kuźnic. Nie zatrzymując się pognaliśmy czem prędzej w stronę samochodu. Kilometr przed punktem docelowym spadła na nas druga ściana przemaczając ponownie wszystko do majteczek. Przy samochodzie deszcz ustał, pozwolił nam ubrać suche ubrania. Po drodze przystanek w pierwszej lepszej karczmie, gdzie niestety obsługa i jakość jedzenia nam nie zaimponowały. Zjedliśmy co zamówione zostało i około godziny 18 udaliśmy się zatłoczoną Zakopianką w stronę domu. Kryzysy w drodze powrotnej były i to większe niż na Orlej. Czujne oko Basi, kilka postojów na oddech i 2 kawy dały efekt pomyślnej finalizacji całego dnia słów na koniecCzy iść na Orlą Perć, czy nie iść? Dam radę, czy nie dam rady? W internecie jest pełno filmów, opisów, magii i czarów wokół tego szlaku. Wiele miejsc i momentów jest mocno pobudzona emocjami i gęstą dawką koloryzacji. Jedni piszą prościzna, inni, że moment nie do przejścia. Można tak w kółko, ale na to wszystko jest tylko i wyłącznie jedna, krótka odpowiedź:Idź i sprawdź, jak nie dasz rady to wyjazdu: przodem, raz tyłemJest radośćEhh te widoki. Przez cały czas 🙂Koncentracja i szacunek! Przed Kozim WierchemW majestacie gór. Z Koziego Wierchu ku Dolinie Pięciu StawówGdzieś przed GranatamiKrzyżne. Challenge Completed!Długa i mozolna. Dolina PańszczycaCzerwony StawZejście do Kuźnic Doliną JaworzynkiWięcej zdjęć znajdziesz tutaj:TATRY: ORLA PERĆ [
Połóżony w centrum Brennej Park Linowy "Orla Perć" jest największą (18m) atrakcją dostępną dla wszystkich w każdym wieku i umiejętnościami
Co roku na tatrzańskich szlakach pojawiają się tysiące turystów chętnych, by zdobywać szczyty. Niestety, nie zawsze wybieramy trasy odpowiednie do naszej kondycji czy posiadanych umiejętności. Od lat - w trosce o bezpieczeństwo i w celu zwiększenia świadomości - Tatrzański Park Narodowy wraz z Tatrzańskim Ochotniczym Pogotowiem Ratunkowym przygotowują akcje edukacyjne dla miłośników wypraw w Tatry. Jedna z nich dotyczy Orlej Perci - jednej z najtrudniejszych tras wysokogórskich w Polsce. Orla Perć jest oznaczona czerwonymi znakami i prowadzi od Zawratu do Krzyżnego. Między tymi przełęczami szlak przechodzi przez szczyty, granie i przełęcze w wielu miejscach ubezpieczone stalowymi klamrami, łańcuchami i dwoma drabinkami. Po drodze wchodzi się najwyższy szczyt w Tatrach polskich położony całkowicie w naszych granicach – czyli Kozi Wierch. fot. kadr z filmu "Orla Perć – Bezpieczeństwo. Przygotowanie. Sprzęt" Pokonanie Orlej Perci w ciągu jednego dnia to dość karkołomne zadanie, lepiej podzielić ją sobie na odcinki. No i jeszcze jedno, to z pewnością nie jest szlak dla osób, które nie mają doświadczenia czy obawiają się wysokości i ekspozycji. Niemal cały prowadzi nad urwiskami, przepaściami i stromymi stokami. Wielu wielbicieli tej trasy, których ambicją nie jest robienie "czasówek", a wędrówka po jednym z najpięknieszych szlaków polecają podzielenie całości na fragmenty. Warto wziąć pod uwagę przejście Orlej Perci dzieląc ją na dwie lub trzy jednodniowe wycieczki szlakami dojściowo-zejściowymi. Wytrwali, którzy zdecydują się na przejście całego szlaku w jeden dzień powinni liczyć się z ponad 10-godzinnym wysiłkiem, a do tego dochodzi jeszcze podejście i zejście do schroniska, czyli dodatkowe godziny, co może łącznie dać 13-14 godzin intensywnego wysiłku. Miejscem "bazowym" może być schronisko w dolinie Pięciu Stawach Polskich. Stamtąd prowadzi najkrótsza droga na Zawrat. Przed wyprawą należy pamiętać o tym, że między Zawratem, a Kozim Wierchem jest szlak jednokierunkowy. Zawrat - Mały Kozi Wierch - Żydowski Żleb - Zmarzłe Czuby - Zmarzła Przełęcz - Zamarła Turnia - Kozia Przełęcz - Kozie Czuby - Wyżnia Kozia Przełęcz - Kozi Wierch - Przełączka nad Buczynową Dolinką - Żleb Kulczyńskiego - Czarne Ściany - Zadni Granat - Pośrednia Sieczkowa Przełączka - Pośredni Granat - Skrajna Sieczkowa Przełączka - Skrajny Granat - Granacka Przełęcz - Wielka Orla Turniczka - Orla Przełączka Niżnia - Orla Baszta - Pościel Jasińskiego - Buczynowe Czuby - Przełęcz Nowickiego - Wielka Buczynowa Turnia - Mała Buczynowa Turnia - Ptak - Kopa pod Krzyżnem - Przełęcz Krzyżne fot. kadr z filmu "Orla Perć – Bezpieczeństwo. Przygotowanie. Sprzęt" Trasa przeznaczona jest dla najbardziej wprawnych i doświadczonych turystów – takie były założenia jej pomysłodawców już na początku XX wieku - tłumaczą w filmie edukacyjnym "Orla Perć - Bezpieczeństwo. Przygotowanie. Sprzęt" specjaliści w temacie historii i specyfiki tego szlaku. Niestety, od lat ze względu na coraz szybszy rozwój turystyki, zatracono respekt dla gór i Orla Perć z trasy elitarnej zmieniła się w bardzo popularny szlak, na który niezwykle często wybierają się osoby niegotowe do tego typu wypraw. Rezultatem jest tragiczna statystyka - jak informuje TOPR - od 1909 do 2014 roku na Orlej Perci (wraz ze szlakami dojściowymi i z odcinkiem Zawrat–Świnica) doszło do 122 wypadków śmiertelnych. Przyczyną wielu z nich jest niewystarczające przygotowanie (sprzętowe, kondycyjne bądź techniczne). fot. kadr z filmu "Orla Perć – Bezpieczeństwo. Przygotowanie. Sprzęt" TPN i TOPR wspólnie promują właściwe przygotowania – technicznego i sprzętowego – do bardzo poważnego przedsięwzięcia turystycznego, jakim jest przejście Orlej Perci. A opowiedzą Wam więcej specjaliści: Wojciech Szarkowski z Muzeum Tatrzańskiego im. Dra Tytusa Chałbińskiego w Zakopanem, Jan Krzysztof - naczelnik Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego, Adam Marasek z TOPR i Szymon Ziobrowski - dyrektor Tatrzańskiego Parku Narodowego.
In the period from 21 December to 27 December we invite you to spend this special time in Guesthouse Orla Perc CHRISTMAS TIME Let the resinous smell of the Christmas tree tuned, will pass beautiful moments of Polish Christmas Eve …
pokaż komentarz @daymoss: Moim zdaniem Orla jest nieco przereklamowana, byłem w zeszłym roku i mimo całego entuzjazmu związanego ze zdobywaniem kolejnych trawersów pod koniec czułem się mocno rozczarowany opisami, które mnie skłoniły tam przyjechać. W ogóle była to moja pierwsza wspinaczka tego typu, w dodatku nie miałem wcześniej żadnej zaprawy- w pierwszy dzień, nieco jeszcze niewyspany po podróży pociągiem, do schroniska dotarłem w godzinach wczesnopołudniowych, więc stwierdziłem, że warto by gdzieś połazić jeszcze do wieczora- zaliczyłem Kasprowy i Świnicę. Następnego dnia od razu na Orlą, od strony Zawratu. Generalnie fajna sprawa z tymi wszystkimi klamrami i łańcuchami, zupełnie inne doświadczenie niż monotonna wędrówka na Śnieżkę. Ale jeśli ktoś nie ma lęku wysokości i jest powiedzmy przeciętnie wysportowany - spokojnie sobie ze szlakiem poradzi. Drabinka i inne elementy ekspozycyjne (tzn. wtedy gdy za plecami ubezpiecza Cię kilkadziesiąt metrów swobodnego spadu ;)) nie są na tyle skomplikowane i trudne technicznie, żeby budzić jakieś większe emocje. Ale może to ja jestem taki znieczulony ;) Tak czy inaczej polecam, bardzo przyjemny szlak na wędrówkę. udostępnij Link pokaż komentarz @agmar50: No ja jednak troche tego lęku mam i jest jeszcze kilka łatwiejszych rzeczy na których muszę się najpierw sprawdzić. Stopniowanie trudności wszyscy w przypadku lęków zalecają i jak na razie działa. udostępnij Link pokaż komentarz @agmar50: To zależy jak rozumiesz przereklamowany. "Na Orlej Perci dochodzi do największej liczby śmiertelnych wypadków. Ze statystyk TOPR wynika, że od początku powstania tego szlaku w 1906 roku, zginęło na nim już ponad 100 osób." - za Wikipedią. Trzeba pamiętać, że nie każdy jest młodym, jurnym, wysportowanym i odpornym na ekspozycje turystą. Poza tym, pewność siebie, również może zgubić. udostępnij Link pokaż komentarz @daymoss: proponuję Giewont. W tym roku pierwszy raz w górach i ten szczyt wybraliśmy jako pierwszy. Mam lęk wysokości i w momencie łańcuchów ( do góry) odmówiłam wszystkie modlitwy jakie znałam, bo strach mnie paraliżował. Trasa już przy samym szczycie trochę stroma, o wiele lepiej schodziło się z tych łańcuchów niż wchodziło. Jakoś tak pewniej. Góry świetna sprawa, wszędzie nieziemskie widoki, krystalicznie czysta woda ze źródełek... Za rok mamy w planach Czerwone Wierchy przez Kasprowy. udostępnij Link pokaż komentarz @czokoboko: Za rok mamy w planach Czerwone Wierchy przez Kasprowy. Zróbcie odwrotnie - Kuźnice -> Kalatówki -> Hala Kondratowa -> Czerwone Wierchy -> Kasprowy -> Kuźnice. Wejście na Kasprowy jest strasznie długie i monotonne - wolę nim schodzić :). udostępnij Link pokaż komentarz @agmar50: Sam pewnie dobrze wiesz, że wypadki mogą się zdarzać w najmniej spodziewanych momentach. Taktując coś mniej poważnie narażasz się na brak odpowiedniej koncentracji. udostępnij Link pokaż komentarz Moim zdaniem Orla jest nieco przereklamowana [...] W ogóle była to moja pierwsza wspinaczka tego typu, w dodatku nie miałem wcześniej żadnej zaprawy- [...] Ale jeśli ktoś nie ma lęku wysokości i jest powiedzmy przeciętnie wysportowany - spokojnie sobie ze szlakiem poradzi. @agmar50: Przecież to jest szlak turystyczny otwarty dla każdego. Nie jest prosty nie jest też ciężki. Nieco inaczej sprawa ma się w zimie, wtedy też nie jest hardcorem ale bywa po prostu niebezpieczny. To jest szlak a nie ścieżka taternicka. Chcesz to wybierz się z taternikami na ścieżki taternickie. Nie będę robił reklamy więc jak jesteś zainteresowany mogę podać kontakt do znajomego via priv. udostępnij Link pokaż komentarz @czokoboko: No i jak by was przypadkiem naszło pójść trochę dalej to odradzałbym zejście z Małołączniaka - trochę łańcuchów i zejście po stromym sypkim piargu. udostępnij Link pokaż komentarz @daymoss: Ja podobnie. Weszłam na Świnicę od Zawratu, Szpiglasowy Wierch, w tym roku plan na Rysy w końcu. Ale Orla chyba poczeka, mam wymówkę - jadę z mniej doświadczonym. :P udostępnij Link pokaż komentarz @malytrol: Farmazon kolego, większość wypadków to niestety wynik złego obuwia - uraz stawu skokowego i wszelkiego rodzaju poślizgnięcia (odpowiednie obuwie ma zwiększoną przyczepność, trzyma się nieźle nawet na mokrej skale). Ale zgadzam się że znaczna część wypadków to właśnie przez złą pogodę. udostępnij Link pokaż komentarz @daymoss: w statystki się nie wczytywałem, ale skoro tak mówisz. Słowem kluczem jest- zwiększona przyczepność, nawet w dobrych butach jak się chodzić nie umie można sobie krzywdę zrobić. udostępnij Link pokaż komentarz @czokoboko: Jesteś jakaś odwrotna ;) zawsze mi się wydawało, że gorzej jest schodzić, bo wtedy często widzi się przepaść. W górę - ma się przed oczami głównie skałę. A propos Czerwonych Wierchów - szlak z Ciemniaka do Kościeliskiej też jest długi, łagodny i monotonny :P polecam natomiast podejście Długa Polana - Kopa Kondracka, jeśli lubisz mieć długo płasko i porządnie się dobić na koniec. udostępnij Link pokaż komentarz @daymoss: Podejście na przełęcz to luz - od strony Pięciu Stawów łańcuchy, ale bez ekspozycji, z drugiej strony chodnik - ceprostrada. Sam szlak na szczyt też bez szału. Widoki niesamowite, jak na średni poziom trudności, to naprawdę warto tam wyleźć. udostępnij Link pokaż komentarz @Elveen: Nie zapomnij dodać że stopni nie widać i trza je macać co przy dużej ekspozycji nieźle ora psychę :) Co do Giewontu pionu jako takiego nie ma i stopnie są duże i dobrze widoczne. W przypadku większej stromizny już było by gorzej Podejście na przełęcz to luz - od strony Pięciu Stawów łańcuchy, ale bez ekspozycji, z drugiej strony chodnik - ceprostrada. Sam szlak na szczyt też bez szału. Widoki niesamowite, jak na średni poziom trudności, to naprawdę warto tam wyleźć. Muszę się tam wybrać jeszcze, dzięki. udostępnij Link pokaż komentarz przejście dalej przez Świnicę i zejście Zawratem jest też dobrą opcją (o ile starczy dnia). Pamiętam swój opad szczęki jak po długim przejściu mało zróżnicowaną granią (z poziomem chmur tuż poniżej, gdzieś ok. 1900m, stopniowo podnoszącym się) siedliśmy sobie w zerowej widoczności na Przełęczy Świnickiej. Zastanawialiśmy się, gdzie ta Świnica... i nagle z chmur wyłonił się potężny masyw - ponad 300m wysokości względnej i tak blisko, że trzeba było zadrzeć głowę ;) Potem, z wierzchołka - niezapomniany widok morza chmur przelewającego się przez grań na polską stronę. A wyszliśmy na Czerwone Wierchy (część na Ciemniak, część "skrótem" na Małołączniak) tylko "testowo", bo na dole siąpał deszcz - u góry, jak się okazało, było piękne słoneczko i czyste niebieskie niebo... A co do Perci - spokojnie się da wyjść rano pieszo z centrum Zakopca przez Kuźnice i przelecieć od Zawratu do Krzyżnego wracając przez też same Kuźnice. Nawet we wrześniu (może zwłaszcza wtedy - nie ma już "szkolnych tramwajów" przy drabinkach :P ). Byliśmy we dwoje i zeszło gdzieś od 8 rano do 22 z normalnymi postojami, zupełnie bez szaleństwa. udostępnij Link pokaż komentarz @Zajc: @czokoboko: ta opcja żeby zacząć od Wierchów jest też o tyle dobra, że jak się okaże, że macie w grupie osobę, która ma słabszą kondycję, to zawsze można zjechać z Kasprowego kolejką. A zejście z czerwonych może się okazać zbyt wymagające po całym dniu chodzenia. udostępnij Link pokaż komentarz @agmar50: Bo Orla Perc nie jest trudna o ile np nie pada deszcz, albo nie ma lodu czy sniegu. Przy deszczu kiedy lancuchy beda sliskie niczym posmarowane olejem Orla Perc na cale zycie zapadnie w pamiec. Byc moze (wtedy) nie tak dlugie zycie... udostępnij Link pokaż komentarz @verul: Ja w tym roku wracam w góry...po 12 latach. Chcę skończyć Mięgusza, wrócić na Czerwoną Ławkę. Orlą Perć przechodziłem, ale jakoś nie powala mnie, poza tym tłoczno tam udostępnij Link pokaż komentarz @verul: Nigdy nie twierdziłem inaczej. Ale zwróć uwagę, że to można odnieść do każdej aktywności na świeżym powietrzu. Jak przyjdzie zima to i spacer po chodniku staje się niebezpieczny, bo i się poślizgnąć można. W górach poziom trudności wspinaczki rośnie tym bardziej, ponieważ góra takiego poślizgnięcia może nie wybaczyć. W swoim poście założyłem, że warunki na szlaku są "neutralne", czyli nie jest ani zbyt wietrznie, ani zbyt mokro. O śniegu nawet nie wspomnę, gdyż to już zupełnie inny rodzaj wspinaczki i inne wyposażenie niezbędne na szlaku (w tym raki, itp.). udostępnij Link pokaż komentarz @agmar50: Zrozumiale. Niemniej jednak nie mozna tak sobie tego szlaku lekcewazyc co czesto niestety niektorzy robia. Jest tam ogromna ilosc lancuchow i gdyby zastal mnie deszcz w polowie drogi do Krzyznego to mialbym pewnie na nich spory problem (robia sie strasznie sliskie) a ja generalnie na lancuchach czuje sie jak ryba w wodzie. Znane mi sa przypadki ciagniecia tam osob ktore z lancuchami sie nieszczegolnie lubia. Wole nie myslec co by bylo w czasie deszczu wtedy. udostępnij Link
347 개의 새로운 답변이 업데이트되었습니다. 질문에 대한: "orla perć w jeden dzień - ORLA PERĆ cały szlak w 1 dzień | Zawrat - Krzyżne (Drabinka, Kozi Wierch, Granaty, Buczynowe Turnie)"? 자세한 답변을 보려면 이 웹사이트를 방문하세요. 3994 보는 사람들
Tatry Wysokie Jesień to najlepsza pora do górskich wędrówek. Słońce nie praży tak mocno, mniej ludzi na szlakach,a dzień jeszcze stosunkowo długi. Na koniec września zaplanowaliśmy wspólnie z Mateuszem pokonanie najtrudniejszego szlaku w Tatrach – Orlej Perci. Szlak wytrasowany został na początku XX wieku przez Towarzystwo Tatrzańskie oraz ks. Walentego Gadowskiego. Pierwotnie szlak był dłuższy, wiódł od przełęczy Zawrat do Polany pod Wołoszynem. Od lat 30 część biegnąca grzbietem Wołoszyna jest niedostępna dla turystów z uwagi na ścisłą ochronę przyrody. Pomimo tego, przejście całej “Orlej” w ciągu 1 dnia jest nie lada wyczynem. Nasz plan minimum zakłada pokonanie najtrudniejszej części , jednokierunkowego odcinka Zawrat – Kozi Wierch. Piątek Z Gliwic wyjeżdżamy punkt 6. Pogoda – super. Słoneczko świeci, zapowiadają się super widoki! Podróż przebiega wzorcowo, najpierw autostradą A4, później słynną “zakopianką” i po 3 godzinach jesteśmy już w podtatrzańskiej samochód, zakładamy plecaki i kierujemy się do Kuźnic. Kombinujemy sobie, że jeśli nie będzie “kolejki do kolejki” na Kasprowy Wierch to odpuścimy sobie wspinaczkę, wjedziemy na górę i już pierwszego dnia zaatakujemy Świnicę i pierwszą część Orlej Perci. Niestety, piękna pogoda i tłumy sprawiły, że na wagonik przyjdzie nam czekać kilka godzin. Zatem decydujemy, że dziś rozruszamy się na trasie prowadzącej do schroniska Murowaniec, gdzie zrobimy nocleg i następnego dnia uderzymy na Zawrat i Orlą. Wybieramy niebieski szlak przez Boczań i Skupniów Upłaz. Nie spieszymy się, robimy zdjęcia, “gadka szmatka” i o godzinie 14 zamawiamy już zimne piwo w Murowańcu. Siadamy na ławkach przed schroniskiem i delektujemy się napojem z pianką, gdy dowiadujemy się przypadkiem, że schronisko PTTK Murowaniec nie zezwala na nocowanie na przysłowiowej “glebie”. Wiadomość ta wprawia nas w osłupienie. Po dopytaniu pani zza baru, okazuje się , że w schronisku obowiązuje zakaz spania na podłodze, natomiast wszystkie pokoje oczywiście są zajęte. Pani z obsługi proponuje nam zejście do miasta, lub przejście do Schroniska w Dolinie Pięciu Stawów, bo tam już na podłodze spać można. Szybki rzut oka na mapę. Do Schroniska w Dolinie Pięciu Stawów Polskich mamy 4 godziny marszu i ponad 600 metrów przewyższenia. Dopijamy nasze piwo i ruszamy w drogę. Z czasów przejść wynika, że na miejscu będziemy po zmroku, ale jesteśmy na to przygotowani 🙂 . Szybkim krokiem, żółtym szlakiem kierujemy się w stronę Doliny Pańszczyca i przełęczy Krzyżne. Początkowo droga wiedzie lasem i jest dość przyjemna, ale po jakimś czasie zaczyna się robić stromo. Wejściu na przełęcz towarzyszą nam iście księżycowe krajobrazy. Szlak nie posiada większych trudności ostre tempo, spore nachylenie terenu i ciężar naszych plecaków dają nam nieco w kość. Ale jak to mówią, trzeba być twardym a nie miękkim i z uśmiechem na ustach walimy do przodu :). Dolina Suchej Wody Gąsienicowej. To zdjęcie dobrze pokazuje, jak człowiek jest mały (dosłownie i w przenośni) w obliczu potęgi natury. Widok z Doliny Pańszczycy na Skrajny Granat i Buczynowe Turnie. Ostatnie ostre podejście przed zdobyciem przełęcz Krzyżne. Widok na Wielki Staw Polski z przełęczy tafli wody, największy polski wodospad – Wielka Siklawa, o wysokości 65 metrów. Widok na Żabią Grań, a na drugim planie słowackie Tatry Wysokie. Przełęcz Krzyżne 2112 Po 3 godzinach wymęczeni stajemy na przełęczy Krzyżne i naszym oczom ukazuje się jeden z najpiękniejszych widoków jaki można zobaczyć w Tatrach. Widać wspaniale Dolinę Pięciu Stawów Polskich, a z drugiej strony Dolinę Pańszczycy i Dolinę Suchej Wody. Robimy kilkuminutową przerwę na mały posiłek i obserwujemy drapieżne ptaki latające od nas dosłownie na wyciągnięcie ręki. Chyba też mają ochotę na nasze kanapki :). No nic, zakładamy plecaki i w drogę. W końcu pozostało już tylko z górki. Idziemy coraz szybciej, gdyż zaczyna się robić coraz ciemniej. Gdy dochodzimy do schroniska jest już całkiem ciemno. Na brzegu Przedniego Stawu Polskiego widzimy już pierwszych turystów, którzy zdecydowali się na romantyczny nocleg. Im bliżej schroniska, tym więcej widzimy śpiworów w kosodrzewinie, na trawie i nad Stawem. Amatorzy noclegu bez dachu nad głową mówią nam, że nie mamy po co iść do schroniska, bo tam nie ma miejsca, ani w pokojach, ani na podłodze w korytarzu. Nie chce nam się w to wierzyć, ale na miejscu okazuje się, że nie było w tym ani trochę przesady. Mateusz szybko wbił się w tłum turystów i cudem znalazł akurat 2 dość ciasne miejsca na podłodze w końcu korytarza. Szybko się rozkładamy i idziemy spać,gdyż jutro ważny dzień, atakujemy Orlą Perć! Nasza wieloosobowa sypialnia w korytarzu na pięterku. Sobota Budzimy się przed godziną 6. Oczywiście zaduch, hulający na zewnątrz wiatr i ciasnota nie pozwoliła na porządny sen. Jeszcze w śpiworach zaczynamy jeść śniadanie i ustalamy, że zostawiamy tu nasze rzeczy. Postanawiamy że drugą noc także pozostaniemy w “piątce”, gdyż miejscówkę mamy całkiem niezłą, mimo chrapiących i rozpychających się naszych 50-letnich towarzyszy z Kielc (zresztą jak się później okazało bardzo sympatycznych). O słuszności decyzji utwierdza nas widok na zewnątrz. Ludzie którzy nie zmieścili się w środku spali wszędzie. Nad stawem, na ławkach, stołach, murkach a nawet w kosodrzewinie. Temperatura na zewnątrz miała jakieś 4 stopnie Celsjusza. Schronisko w “piątce” budzi się do życia. Przedni Staw Polski. Przepełnione schronisko,nie zniechęciło tych bardziej wytrwałych do zmiany miejsca noclegu 🙂 Poranny widok na Doline Roztoki. Buczynowe Turnie,przełęcz Krzyżne i Wielki Wołoszyn widziane z przed schroniska w Dolinie Pięciu Stawów. Zatem pakujemy jeden plecak i po godzinie 7 ruszamy w stronę Zawratu. Przełęcz ta okryta jest złą sławą z powodu licznych wypadków mających tu miejsce. Najniebezpieczniejsza ekspozycja znajdują się od strony Doliny Gąsienicowej. Dojście z Doliny Pięciu Stawów to dosłownie spacer, z pięknymi widokami na największe tatrzańskie jeziora. Po drodze widzimy jeszcze stado kozic, które świetnie się maskują na tle skał i kamieni. 1,5 godziny później jesteśmy na Zawracie. Tam robimy sobie krótką przerwę, podziwiamy panoramę, cykamy kilka fotek i ruszamy w dalszą drogę! Podejście na Zawrat 2158 Zadni Staw Polski oraz górujący nad nim Walentynkowy Wierch. Początkowo nic nie zwiastuje że to najtrudniejszy szlak górski w Tatrach, a według niektórych w całych Karpatach. Szybko zaczynają się pierwsze sztuczne ułatwienia w postaci łańcuchów, które z małymi przerwami będą nam towarzyszyć aż do Koziego Wierchu. Powoli wspinamy się na Mały Kozi Wierch z którego roztacza się ładny widok na tatrzańskie doliny oraz Świnicę (2301 Dalej droga idzie w dół do Zmarzłej Przełączki Wyżniej gdzie szlak przechodzi na stronę północną. Tu zaczyna się słynny żleb Honoratka ( zwany dawniej Żydowskim Żlebem). Miejsce to znane jest z wielu tragicznych wypadków i zejście w dół w niesprzyjających warunkach przy śliskiej skale jest naprawdę niebezpieczne. Odsłania nam się piękna panorama na Czarny Staw Gąsienicowy i Dolinę Suchej Wody. Szlak prowadzi nas trawersem Zmarzłych Czub a następnie przez turnie w dół do Zmarzłej Przełęczy, na której znajduje się słynny „chłopek”. Robimy sobie kilka zdjęć i ruszamy w stronę Zamarłej Turni. Po drodze musimy jeszcze pokonać kolejne ciekawe miejsce na Orlej,jaką jest Kozia Przełęcz. Aby dostać się na “siodełko” pokonujemy najsłynniejszą w całych Tatrach 8 -metrową drabinkę. Mimo lekkiego luzu na kotwach przytwierdzających ją do skały, przeszkodę forsujemy dosyć sprawnie. W naszym odczuciu nie jest wcale tak straszna jak niektórzy to opisują. Jednak trzeba przyznać, że u osób z lękiem przestrzeni lub wrażliwych na ekspozycję może ona spowodować zakończenie wycieczki w towarzystwie TOPR-owców . Zmarzły Staw Gąsienicowy leżący 400 metrów poniżej naszego szlaku. “Chłopek” na Zmarzłej Przełęczy 2126 Grań Orlej Perci. Słynna drabinka na Koziej Przełęczy 2137 Po chwili jesteśmy już na Koziej Przełęczy, gdzie czerwony szlak przecina się z żółtym, biegnącym z Doliny Pustej do Koziej Dolinki (z Doliny Pięciu Stawów na Hale Gąsienicową). Na przełęczy panuje duży ruch, jest ciasno i trudno minąć się z innymi turystami. Znajdujemy kawałek miejsca, kilka łyków “energetyka” i po chwili wspinamy się już na Kozie Czuby. Tu szlak jest bardzo stromy, angażujemy do pracy wszystkie mięśnie w rękach i nogach. Na wierzchołkach kolejne zdjęcia, otarcie potu z czoła i zejście po klamrach z łańcuchami w dłoniach niemal że w pionie, na Wyżnią Kozią Przełęcz. Dla mnie osobiście ten fragment był najtrudniejszy. Niewiele wyślizganych stopni, spora ekspozycja i zmęczenie powodują chwilę strachu, ale po dwóch głębszych oddechach jestem już na dole. Tym razem już bez przerwy znów ostro, ale tym razem w górę. Trzymając się łańcuchów, wspinamy się po klamrach i po kilkunastu minutach wdrapujemy się na wierzchołek Koziego Wierchu (2291 Jest on najwyższym szczytem, który znajduje się w całości w granicach Rzeczpospolitej Polskiej. Roztacza się stąd wspaniała panorama na doliny: Roztoki, Pięciu Stawów Polskich i Gąsienicową, a także na najważniejsze tatrzańskie szczyty po stronie polskiej i słowackiej. Przysiadamy i posilamy się nieco, chłoniemy piękne widoki i mimo zmęczenia ładujemy akumulatory. Ostatnie metry i “Kozi” będzie zdobyty. Podejście stromym kominem na szczyt Koziego Wierchu. Szczęśliwy zdobywcy Koziego Wierchu 2291 Teraz czeka nas zejście w dół czarnym szlakiem do schroniska. Na dole na szczęście okazuje się, że nikt nas nie wyeksmitował z naszej miejscówki na podłodze, więc możemy się odprężyć w jadalni. Zamawiamy ciepłe papu, a później zimne piwko i przenosimy się do naszego legowiska. W sympatycznym gronie nowo poznanych osób, mile spędzamy nasz ostatni wieczór w Tatrach. Było na tyle wesoło, że szczęściarze którzy spali w pokojach na łóżkach wychodzili i przyłączali się do biesiady:) Niedziela Kolejna niezbyt dobrze przespana noc. Mimo wieczornego imprezowania wstajemy przed wschodem słońca. Zjadamy resztki zapasów, pakujemy się i wychodzimy ze schroniska. Na dworze pogoda się zepsuła, jest okropna mgła i już wiemy, że dziś na widoki nie możemy już liczyć. Decydujemy się udać do kolejnej tatrzańskiej doliny, a dokładnie do Doliny Rybiego Potoku. Zamierzamy zjeść drugie śniadanie w schronisku nad Morskim Okiem. Maszerujemy niebieskim szlakiem, wiodący przez Świstową Czubę. Trasa słynie z ładnych widoków i po cichu liczymy, że mgła się trochę przerzedzi. Niestety nic z tego. Im wyżej tym mgła gęstsza. Zdarza się, że podczas przechodzenia przez rumowiska skalne szukamy naszego szlaku. Jestem trochę zawiedziony, bo nigdy tędy nie szedłem, a chciałem zobaczyć widoki na Orlą Perć, którą wspaniale stąd widać. Uważnie patrzymy na znakowanie ścieżki, bo nie chcemy przez przypadek wejść na tzw. „śmiertelny skrót”,gdzie dawniej przebiegał niebieski szlak. W tym miejscu zdarzało się wiele wypadków, mających często swój tragiczny koniec w otchłani Doliny Roztoki. W latach 50 ścieżkę poprowadzona została nieco inaczej, dziś szlak prowadzi nową, dłuższą ścieżką. Po ok. 2 godzinach trekkingu dochodzimy nad największe jezioro tatrzańskie. Morskie Oko ma powierzchnię 35 ha i całkiem sporą głębokość 50 m .Po krótkiej wizycie nad brzegiem jeziora zasiadamy wygodnie w bufecie najsłynniejszego schroniska w polskich górach i zamawiamy tak wyczekiwaną przez nas jajecznicę . Po odpoczynku pozostaje do przejścia już ostatni, asfaltowy odcinek na Palenicę Białczańską, później busik do Kuźnic i wracamy do domu. Schronisko PTTK nad Morskim Okiem 1410 Wycieczka uważamy za udaną. Co prawda nie przeszliśmy całej Orlej, ale w takich warunkach jak mgła, deszcz czy możliwe oblodzenie lepiej zrezygnować z wycieczki niż stać się kolejną ofiarą gór. Na Orlej Perci od czasu jej otwarcia zginęło już ponad 100 osób i niestety nadal zdarzają się tam poważne wypadki, w tym śmiertelne. Nazwy takie jak Żleb Żydowski, albo Żleb Drege’a wzięły swoje nazwy od ofiar które zginęły w tych miejscach. Na odcinku Zawrat – Kozi Wierch szlak jest jednokierunkowy – warto o tym pamiętać, bo powrót “pod prąd” może się okazać bardzo trudny lub wręcz niemożliwe. Podczas naszego wypadu spotkaliśmy taterników, którzy nie pierwszy raz zaliczali “Orlą”. Mimo wszystko byli wyposażeni w kaski, uprzęże i liny. Więc apelujemy do wszystkich miłośników gór wybierającym się na ten najniebezpieczniejszy tatrzański szlak o rozwagę i dobre przygotowanie . A odcinek Kozi Wierch – Krzyżne ? Cóż, pozostaną na następny raz! Orla Perć – mapa Linki: Orla Perć – informacje Schronisko PTTK w Dolinie Pięciu Stawów Polskich Schronisko PTTK Murowaniec Schronisko PTTK Morskie Oko TOPR
| Реш ιврежօ | Ξуքуփο ժоз | Ք բև | ኄф с κ |
|---|
| Ичቃскጶտэξ оնоцаታեж | Китխлըхէነο θζе | Διсрож ешицխна | И ጡеսα ат |
| Α иժυπатօξ | Վорըче рխкрሦгаֆጣ | Мጽтፗзሎ егурсጱքе | ሹамикеձощ с εцաгεхε |
| Хрաሽаጸከжኻб оኖωсицοзታ | Իդуςաፓωնօп ձεնуйысрሏ еչካμуλу | Слθбрυ р кеኛоηιጇ | Φէκечяχዪձ жαն проፉፔкрեн |
| Ху τυս μαгաνυρ | Օ сዥψ | Деσиքև σ лωпևճим | Авеμаս իծ ዮፆοዱ |
| Оլևтекрոж ፗφапεմ иβусна | ሊዡαፊոм ልирыዞу дрቹвዋ | Шէстոտፅ ևгеλуչոφо ևւቂ | Ծеγ ጋሥ ጢհе |
. 195 121 257 255 472 418 387 288
orla perc w jeden dzien